Wybaczcie, że odświeżę dyskusję sprzed ponad miesiąca, ale długo byłem poza forum, a skoro mówi się o dwóch z moich ulubionych serii...
"Tintin" był tu krytykowany za archaiczność i "starzenie się". Przynajmniej w niektórych aspektach dla mnie to jeden z jego największych atutów! Uwielbiam język "Tintina", właśnie dlatego, że dzisiaj już prawie nikt tak nie mówi. To dla mnie taka odtrutka na wulgarność i skrótowość dzisiejszego języka doby mediów elektronicznych. Zachowując odpowiednie proporcje, to tak, jakby czytać dobrą powieść. Aż się uśmiecham, gdy Tintin mówi do siebie "To musi wydobywać się z gruntu. Pewnie to mały wulkan, coś w rodzaju solfatary..." ("Tajemnicza gwiazda"), albo zamiast "To nie tak" odpowiada policjantowi "Niczego nie twierdzę, lecz wszystko skłania mnie do myślenia, że..." ("Berło Ottokara"). I ten savoir-vivre z poprzedniej epoki: "Panie profesorze, pozwoli pan, że mu przedstawię panów Tajniaka i Jawniaka z policji kryminalnej..." (ten sam album). Po prostu lubię takie klimaty, różne od narracji np. komiksów superbohaterskich (przeciw którym też nic nie mam
)
Zarzucano Tintinowi, że jest nijaki. Ale przecież, w pewnej mierze, właśnie o to chodzi w jego postaci i być może dlatego komiks odniósł i odnosi taki sukces wśród młodszych odbiorców. Herge specjalnie stworzył go jako niezbyt wyrazistą postać, żeby można było się z nim łatwo identyfikować. Tintin to po prostu czytelnik - nie ma zbyt wielu własnych unikalnych cech, żeby czytający mógł tym łatwiej nadać mu swoje. Jak zauważa Scott McCloud w "Understanding Comics" (polecam!), jest to odwzorowane nawet w stronie graficznej komiksów Herge: Tintin, którego rysunek jest bardzo prosty i schematyczny (twarz to owal z paroma kreskami) kontrastuje z drobiazgowymi, szczegółowymi sceneriami i tłami. Co do nieśmieszności Lakmusa, Baryłki, Tajniaka i Jawniaka - kwestia gustu. Mnie oni śmieszą. Może to też sprawa tłumaczenia - trudno jest oddać wiele żartów językowych wynikających z głuchoty Lakmusa i przejęzyczeń policjantów.
Co do intrygi - w większości przypadków to dla mnie wzór komiksu przygodowego. Widać pewną zniżkę na początku (punktem przełomu jest saga "Cygara - Lotos") i na końcu (od "Tintina w Tybecie", przy czym początek "Alph-Arta" wg mnie jest na równi ze starymi, dobrymi albumami). Przy czym zaznaczę, że uwielbiam też przygodówki Rosy ze Sknerusem - to po prostu trochę inny klimat. Sknerusowi jednak trochę bliżej do Indiany Jonesa. Mogliby go użyć jako pewnego wzorca na postać podstarzałego Indy'ego w nowych filmach z cyklu, które podobno mają powstać.
Reasumując: Tintin - dla mnie super, ale rozumiem, że nie musi się wszystkim podobać. Sknerus Rosy - miodzio, szczególnie dla fanów Indiany Jonesa.