Z drugiej strony, znacznie mniej już niechętnie, bo i dobrej sprawie mydłki służą, i w teorii bardziej mi światopogladem leżą.
Czemu nie przepadam za stoikami?
A tak żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich.
Ale to wciaz nic specjalnego.
Rzecz w tym, ze ja nie wierze w czary-mary. Tzn. może jedi potrafią skakać na dwadzieścia metrów wzwyż, machać tymi groteskowymi latarkami i zginać łyżki siła woli ale ja wciąz nie wierzę, ze mozna im zaufać.
Że będą potrafili być gwarantem nadzwyczajnych i, obiektywnie rozumianych, wartości moralnych.
Albo z drugiej strony - ze nie będą naładowani pompatycznym, manichejskim bełkotem do tego stopnia, że nie sposób bedzie ich wpuścic na targowisko, bo potną mieczami geszefciarzy.
Rzecz w tym, że z mocą idzie odpowiedzialność.
Ale połączenie nadzwyczajnej potęgi fizycznej, nadzwyczajnych prerogatyw politycznych i braku nadzwyczajnej za nie odpowiedzialności to żonglowanie koktajlami mołotowa.
Nie mam nic do Jedi. Pewnie nieźli z nich komandosi.
Ale wszelkie kliki w postaci najwyższych rad zakonów jedi to gorzej niż żydzi, cykliści i masoni rażej wzięci.
To gorzej niż zbrodnia. To błąd.
Błąd który może nas (
) kosztować republikę.
Bo gdzie dla nich miejsce? W strukturach władzy wykonawczej? Sądowniczej?
Co niby mają robić?
Ratowac galaktykę? Aż strach, ze nasza jeszcze jest na miejscu.
Przed kim odpowiadać?
Przed swoimi? Przecie to będzie coś z gatunku korporacji adwokackiej z mieczami świetlnymi!
Nie... Pojedyńczy jedi, moga być wielkimi, naprawdę godnymi uznania mężami stanu, ale niebezpieczeństwo jest ogromne.
Nie można o nim zapomnieć. Przybiera imię Darth.
Tyle ode mnie. Dalej się zgadza?