Przed chwilą skończyłem czytać najnowszy tom przygód Thorgala i muszę powiedzieć, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Po, utrzymanych w klimatach sesji DnD poprzednich dwóch albumach, przyszedł czas na coś, co zdecydowanie bardziej pasuje do ogólnego mainstreamu, który seria prezentowała wiele lat temu, nie jest oczywiście tak dobrze jak w starych klasykach serii, ale zaryzykowałbym tezę, że od czasów "Barbarzyńcy" jest zdecydowanie najlepiej. Fabuła jest wreszcie ciekawa, Thorgal w końcu wychodzi poza swą wioskę, a wątek Jolana przypomina bardziej nordycką baśń osadzoną w świecie Asgardu, a nie sesję rpg z udziałem młodych tytanów (jak to było w "Ja Jolan"). Tu warto dodać, że okraszany przez JVH ogromnym mistycyzmem świat Asgardu staje się zdecydowanie bardziej namacalny. Czy to minus? Niekoniecznie, bo przedstawiony jest on naprawdę udanie, a to głównie za sprawą pięknych ilustracji Rosińskiego. Przechodząc do ilustracji to są one naprawdę świetne. Zanim przeczytałem "Bitwę" przeczytałem, w ramach szybkiej powtórki, "Ofiarę" i 3 kolejne albumy, aby dobrze przypomnieć sobie cały ten wątek czerwonej magii, Kahaniela, Manthora i całej reszty i mogę stwierdzić, że o tyle, o ile początkowo kompletnie nie przekonywał mnie malarski styl GR, to teraz mogę stwierdzić, że jest on naprawdę dobry. Wręcz świetny. Northland, Asgard, Midgard - wszystko wygląda pięknie i różnorodnie. No, ale i w tej misce beczce miodu znajdzie się (spora, ale nieogromna) szczypta goryczy. Album nie jest pozbawiony wad (jak zresztą chyba każdy po "Wilczycy" :P). Jak dla mnie, największe minusy - wciąż za mało Thorgala w Thorgalu. Historia Jolana jest fajna, ale z całym szacunkiem, dla tego bohatera, przy swoim ojcu może się schować. Charyzmą Thorgal bije syna na łeb i na szyję, ale na szczęście wszystko wskazuje na to, że w następnym albumie Thorgal wreszcie wejdzie na pierwszy plan i mam nadzieję, że na wiele kolejnych albumów zrzuci Jolana z piedestału. Innym minusem, mocno subiektywnym, ale dla mnie dość irytującym jest cała ta czerwona magia. Do tej pory w Thorgalu magia niby występowała, ale była jakby na zupełnie innym poziomie istnienia - mieliśmy pozostałości i moce gwiezdnych ludzi, moce nadane przez bogów, ale nie mieliśmy magii samej w sobie, świat, mimo całej swej fantastyki zdawał się być realnym. A tutaj nagle, niczym z kapelusza wyskakują ci cali czerwoni magowie, którzy chodzą sobie po ziemi, jednym skinięciem ręki odbierają ludziom wzrok i wyrywają języki. No, ale czerwoną magię, jeśli dobrze pamiętam, wprowadził już sam JVH w "Ofierze", a Sente jedynie ją rozwinął, ale moim skromnym zdaniem, w złym kierunku. Reasumując jest jednak dobrze, nie bardzo dobrze, ale zwyczajnie dobrze, "Bitwę" oceniam na 4+/6, gdzie + głównie za to, że wydaje się, że jest jakby prologiem przygód Thorgala. Thorgala takiego jakiego znamy i kochamy - walczącego, strzelającego i niezłomnego. Tymczasem ja, po tej krótkiej recenzji, biorę się za spin-off o Kriss
. Pzdr
.
EDIT
Właśnie jestem po lekturze "Nie zapominam o niczym" i muszę przyznać, że album jest naprawdę świetny. Klimat starych, brutalnych i nieugrzecznionych Thorgali, w których trup, także niewinnych osób, ściele się gęsto został zachowany, rysunki na poziomie, jak słusznie ktoś zauważył, przypominają początki GR. Ale co najważniejsze - Kriss jest stuprocentową Kriss, taką jaką pamiętam ze starych albumów, a kiedy
wbija nóż w gardło 13letniej królewny
wyraźnie widać, że Sente dobrze wczuł się w klimat tej postaci, bo jest ona taką, jaką w moim wyobrażeniu być powinna. To bardzo dobrze, bo szczerze powiedziawszy obawiałem się ugrzecznionej i bardzo sentymentalnej wersji dzieciństwa Kriss, ale przyznam, że się nie zawiodłem. Postać Sigwalda też jest świetnie zarysowana, kiedy lata temu czytałem "Łuczników" śmierć tego bohatera nie wywołała żadnych emocji, gdybym przeczytał ten album po "Nie zapominam o niczym" moje odczucia byłyby zupełnie inne
. Miłym dodatkiem jest też
pojawienie się Drewnianej Stopy
w roli epizodycznej. Reasumując pierwszy thorgalowy spin-off jest naprawdę udany. Gdyby namalował go Rosiński byłbym skłonny powiedzieć, że od czasów starych Wilczycy, to chyba najlepsza część Thorgala
, no, ale że tak nie jest to oceniam go mniej więcej na 8/10. Następna część ma opowiadać losy Kriss aż do poznania Thorgala, co wskazywałoby, że w trzeciej części trylogii o Kriss dowiemy się o jej losach po poznaniu bohatera, a więc jest szansa na wyjaśnienie jakim cudem z krainy Qua trafiła z powrotem do Europy by znów skrzyżować swe losy z Thorgalem
.