Nie martwię się o to, czy fani i kinomani pójdą na to do kina, bo wiem, że pójdą. Tak jak ci, którzy chcieli obejrzeć film tylko na kompie, obejrzą go tylko na kompie. Jak zawsze, problem leży w tych pośrodku. Po obejrzeniu filmu na miesiąc przed premierą, z brakującymi scenami i efektami specjalnymi mogą pomyśleć "co za g*wno, nie pójdę do kina na coś tak słabego". To mnie martwi. To znaczy, właściwie, to mi to wisi, ale straty wytwórni odbiją się w końcu i na nas.