podobną pod względem interfejsu i paru innych rzeczy grą jest "Imperial Glory" - każdy kto grał w TW znajdzie się w niej bez wiekszych problemów. A wspominam o tym, bo dopiero IG uświadomił mi poważny błąd shoguna i medievala. W obu tych grach produkować jednostki, o ile dobrze pamiętam, można było we wszystkich posiadanych prowincjach. Rozgrywka wyglądała tak, że dość szybko wyłaniały się dwie-trzy silne strony i one zdobywały kawał prowincji. Do dziś pamiętam, jak w Shogunie opanowałem jedną połowę wyspy a cała druga była w ręku jednego komputerowego przeciwnika. Początkowo zabawa była fajna, ale po wygraniu ntej bitwy w tej samej prowincji po prostu mi się znudziło - przeciwnik rzucał taką ilość wojsk, że bardziej przypominało to drugą światową... w Medievalu podobnie - grałem bodajże Danią a Niemcy zdobyli całą południową Europę. Zaatakowałem ich i w kilku bitwach rozgromiłem tyle rycerstwa, że Grunwald nie łapał się na żadne porównanie. I co? Nic, chwilę później mieli już nowe armie. I znowu i znowu... Efekt był taki, że bitwy traciły na znaczeniu - mniej się liczyło wygrywanie a bardziej produkcja. W XX wieku to ja rozumiem, ale w średniowieczu?
oczywiście ten problem pojawiał się dopiero później, początkowe etapy gry była bardzo przyjemne
W IG problem jest rozwiązany tak, że nie w każdej prowincji można budować, ale tylko w stolicach, których jest znacznie mniej. Dlatego nawet atak Francji na Rosję, kiedy oba państwa miały po połowie Europy sprowadzał się do wygrania kilku kluczowych bitew - mz efekt bardziej realistyczny...