To może odpowiem po kolei :
teraz do mnie doszło, że Twoje rysunki do tego komiksu bardzo kojarzą mi się z mieszanką Kasprzaka z Wróblewskim ze starych albumów z lat 80-tych.
Hmm, na skojarzenia nic poradzę...Ja osobiście od Wróblewskiego jestem daleko, w sensie że nie widzę żadnych podobieństw.Kasprzak? Nie wiem, jeśli już to ten dzisiejszy.Jeśli już doszukiwać się analogii do poskich klasyków, to raczej Polch ( tak mi się widzi
)
A wogóle konwencja przyjęta przeze mnie na potrzeby tej serii jest jakąś tam wypadkową oczekiwań scenarzysty, mojego "widzenia" tego komiksu. i co również ważne - swego rodzaju pokłonu wobec tego, co 30 lat temu zrobili w tej serii Rosiński i Szyszko.To nawet po latach się broni.
Ale mimo wszystko wydaje mi się że u mnie widać, ze to rysowane jest teraz...
no i pomyslałem też sobie, że jak dla mnie, fajniej to wygląda w czerni i bieli niż w kolorze. Znaczy coś mi w Twoim kolorze nie podchodzi. Zbyt sterylno-komputerowy, czy co... nie wiem.
Na kolor niestety ciągle nie mam pomysłu.ja nie lubię kolorów komputerowych, lepiej się czuję pracując "analogowo", ale takie były wymogi wydawcy.Ale... te plansze w kolorze to jeszcze nie ostateczność, raczej takie rozpoznanie bojem
szkoda, że tak dużo dymki zajmują i nie widać całości
Panowie, nie przesadzajcie, w końcu dymki się tam zjawić muszą - a są duże bo przecież wiadomo, że tekst jest dwujęzyczny.
czemu Andruth się marnuje u nas malując Strazników, męcząc się na Hugo (oczywiście z bardzo dobrymi efektami) a nie napierdziela gdzieś a cywilizowanym komiksowo świecie album za albumem ?
widziałem że cośtam z żabojadami pracuje ale mi brak jakiegoś solidnego tomiska raz na powiedzmy rok
uważam, że kreskę ma świetną w ogóle cały warsztat jest niemal idealny i taki gładkie ilustracje i w ogóle pięknie powinny gdzieś sie sprzeadawać
Już chyba gdzies o tym rozmawialiśmy, ale... Po pierwsze - nie uważam, żebym się marnował, rysując Strażników.Tak naprawdę, ta seria pozwala mi wrócić do komiksu, w takim szerszym wymiarze, nie tylko sporadycznie, gdzieś tam, w gazetach, po parę plansz.Nie bez znaczenia jest też fakt, że to praca za pieniądze, a to u nas nie jest takie oczywiste.
Z róznych powodów nie moge sobie pozwolić na rysowanie do szuflady, a przynajmniej nie w takim wymiarze, żeby w jakimś rozsądnym czasie coś się uzbierało.A tu jest na to szansa - regularne pojawianie się na rynku.No dobrze, może nie wszyscy uważają to za komiks idealny,ale ja traktuję to jako rozruszanie się, trening...
Po drugie - Hugo.Chyba też już pisałem -wcale nie męczy mnie rysowanie Hugo.Ot, praca po prostu, wcale nie najgorsza a przy tym bardzo atrakcyjna finansowo.Na tym "odcinku" zresztą sporo się przetasowało w kierunku, który daje nadzieję że w okolicach wakacji będę mógł wreszcie zaplanować jakiś poważniejszy projekt komiksowy, nie troszcząc sie zupełnie o bieżące potrzeby finansowe.Jest taka opcja ( wreszcie).
No i temat Francji - tu sprawy są troche skomplikowane.Trochę sie pewnie niedługo wyjaśni, na razie rzecz jest dwutorowa.Staramy się ( ja i Wojtek Birek) zainteresować tamtejszych wydawców naszym projektem serii "Rozsypany Świat" i póki co, zero odzewu.
Z dugiej zaś strony - przygotowałem plansze "pokazowe" do projektu serii bazującej na świecie gry "Neverwinter Nights", wg scenariusza ludzi, którzy tę grę stworzyli, oni też negocjują z Le Lombard, a co z tego wyjdzie? Pojęcia nie mam
.Lombard łyknął scenariusz ( zresztą bardzo przyjemny), i teraz musi się nade mną pochylić.Mam oczywiście nadzieję, że z pozytywnym skutkiem, ale równie dobrze, może nic z tego nie wyjdzie.
W każdym razie próbuję, zobaczymy