Odczuwam jakąś osobistą wycieczkę w moim kierunku i niemożnośc oddzielenia mojej osoby od tego, co rysuję i w jaki sposób. Koko może sobie rysowac dla Lombard, każdy kto w miarę się orientuje na ryneczku, wie, że Koko rysuje dla Lombard i Koko nie musi tego powtarzac, jak mantrę, że Koko rysuje dla Lombard, bo to śmierdzi opcją "mam wujka w ameryce i przysłał mi Levisy i adidasy a ty chodzisz w Sofixach i sztruksach", lol. Widziałem te rzeczy i też fajnie- konik biega, pociąg jedzie. Konik wygląda jak konik, pociąg jak pociąg. Taki styl tam panuje, daj tydzień i scenariusz na planszę uczniowi 3 klasy liceum plastycznego i zrobi to tak samo jak jakiś Jean Pierre czy Koko (i BANG, możecie sobie teraz pojeździc po mnie). Bo tu chodzi o rzemiosło i Koko idealnie się w ten temat wpasowuje. Mnie taki komiks nie interesuje, nie nęci, nie kusi, nie sprawia frajdy. Bo mnie nie interesuje co jest narysowane, tylko jak to jest zrobione (i nie chodzi mi o to, czy konik jest podobny do konika, tylko styl, oryginalnośc kreski, rozpoznawalnośc i cojones grafika). I fajnie.
Ja mam trochę inne wyobrażenie komiksu i nie będę się wbijał na drogę, którą obrał Koko. Nie mam zamiaru się brandzlowac nad kadrem przez dzień czy dwa, żeby narysowac pociąg, który ma wszystkie wagoniki wyrysowane linijeczką po lokomotywkę. Ja dostaję tzw. pi****lca, kiedy nie mam skończonej strony w 10 godzin, bo życie jest za krótkie, żeby się przejmowac detalami. Już teraz mam pomysłów na komiksy na najbliższe 100 lat i wiem, że nie zdążę ich zrealizowac a przecież pojawią się kolejne. W tym momencie siedzę nad 3 rzeczami: Żbikiem#2, albumem "Na szybko spisane" i planszami dla magazynu Play. Każda z tych rzeczy jest z zupełnie innej mańki, scenariuszowo, klimatem i kreską. I sobie rysuję, robię to szybko, sprawnie, uczę się z każdym kadrem, choc wciąż jestem w tym samym miejscu od lat - małej chatce w Toruniu. I też fajnie.
Ale niefajnie jest, jak ktoś próbuje mnie wbic w kaftanik fanzinowej (w negatywnym znaczeniu, którego używa Koko, bo przeca do fanzinów to ja mam szacun wielki, bo to kuźnie stylów są) kreski i jakiś mętnych definicji "artyzmu", bo moim zdaniem mojemu stylowi tak daleko do "artyzmu" (czy eksperymentu) jak Koko do interesującej, oryginalnej kreski. I m. in. dlatego nie mam parcia na zachód, plansz do Lombard nie wysyłałem, bo nie mam zamiaru wbijac się w te ramy, które są dla mnie w jakiś tam sposób niewygodne. Nie sprowadzę swojej osoby do kolejnego klona Jean Pierre'a (czy łotewer), Koko, bo jestem kurde bele Śledziu i takim umrę, buchachacha.
Jestem ciekaw, czy po wydaniu "Na szybko spisane" znów rozgorzeje dyskusja na temat mainstreamu czy realizmu, bo wtedy już naprawdę będę miał z takich obrońców "komiksowego pomnika jedynie właściwego smaku" polewkę.