W ostatnie trzy dni przeczytałem albumy 7, 8 i 9 Wież Bois-Maury.
Po dziwnym tomie 6. (ale chyba ostatecznie nie gorszym od pozostałych, muszę powtórzyć) dostałem trzy historie w klimatach albumów 1-5, czyli generalnie 100% średniowiecza. Po tomie szóstym, który był w klimatach tych bardziej questowych Thorgali (nie pamiętam gdzie miała miejsce akcja) dostałem trzy pielgrzymkowe tomy o podróży przez Europę do Jerusalem. Akcja każdego z nich ma miejsce w jednym z krajów: Grecja (no, na początku trochę Anglii i Belgii), Turcja i Ziemia Święta, którą z żalem opuściłem już po jednym tomie, chciałbym żeby Aymar trochę dłużej tam zabawił, bo uwielbiam te miejsca. W każdej historii jest dobre intro, ciekawe rozwinięcie, kilka pobocznych problemów/historii innych postaci i dobre zakończenie, generalnie jest jakiś schemat. I to dobry schemat. Uwielbiam też duże rysunki-widoczki, zajmujące 2/3 planszy, które pojawiają się raz na kilka stron. Hermann świetnie rozwija z tomu na tom swoje postacie np. relacje Aymara i jego giermka, czuje psychologię, generalnie jest mistrzem świata w budowaniu ciekawych historii w komiksowym medium. Wszystkie 3 tomy oceniam 9/10 i z niecierpliwością oczekuję pojawienia się zamykającej serię dziesiątki. Czytajcie, bo to rzecz wybitna.
Chciałbym też wyrazić swoje niezadowolenie z jakości druku i generalnie z jakości wydania. Zawsze coś jest nie tak. W 9. tomie, który czytałem dziś w nocy znowu jest przesunięty grzbiet (choć na szczęście nie aż tak, jak to bywało na początku serii, więc de facto nie płaczę) i źle wydrukowane jakieś 2-3 plansze. Z tym grzbietem, to by mnie to pewnie waliło, ale skoro mają się one ułożyć w jakiś rysunek, a się nie układają, to drukarnia mogłaby się bardziej postarać. Można sobie porównać strony 16 i 17 (o ile macie tak samo jak ja). Na pierwszej kolory są bardzo natężone, a zaraz obok matowe. No to niech się zastanowią Białostockie Cośtam Graficzne jak to chcą wydrukować. Mocno to widać na przykładzie nieba. Po lewej mega niebieskie, a po prawej blade. Tom ósmy jest z tego co pamiętam cały w porządku, ale wydrukowany na innym papierze, niż pozostałe tomy serii. Taki mega śliski. Tutaj nie płaczę, bo tak naprawdę nie przeszkadza, ale widać brak konsekwencji. Pewnie pomylili papier. Najgorzej zaś prezentuje się tom siódmy. Przez ponad 30 stron jest super, czytam sobie na luzie, ale potem zaczynam się wkurzać. Strony na przemian są wydrukowane dobrze i źle. Na pewno to wina drukarni, a nie materiałów, bo nawet napisy w dymkach są siwe, tak samo jak całe plansze, czyli spieprzone po całości w druku. Plansze są takie niewyraźne i całe jakby siwe... Zaczyna się na stronach 32-33. Pierwsza jest wydrukowana super, a 33 beznadziejnie. Te dwie strony są razem, więc sobie można porównać. Potem już na przemian po dwie: 34-35 super i znowu 36-37 siwe, 38-39 super, 40-41 siwe, 42-43 super, 44-45 siwe i ostatnia strona 46 super. Na 44 plansze tomu siódmego aż 7 mam źle wydrukowanych. Masakra. Białostocka masakra. Cieszy tempo wydawania tej serii, ale wydaje mi się, że przełożyło się to na jakość tych albumów... Hermann rządzi, ale reszta nie bardzo daje radę.