Nie wiem jak Ty, ale ja właściwie z tego względu, że u nas wyszły tylko dwa tomy.
Dokładnie z tego samego. Pamiętam, że jak kupowałem w Matrasie za grosze Władców chmielu, to nie wziąłem Orłów, bo nie chciałem znowu płakać za kolejną nieskończoną serią. A teraz żałuję, bo bym chętnie wchłonął przynajmniej 2 odcinki tego długiego serialu. Im więcej średniowiecza tym lepiej.
(UWAGA SPOILERY)
I w sumie tak można rozpocząć krótka opinię o tomie numer 6, który przed chwilą przeczytałem. Niestety w jego przypadku też można użyć słów im więcej średniowiecza tym lepiej. A niestety, bo tego średniowiecza nie jest tam tyle ile bym sobie życzył. Zarówno nietoperz, biały koń jak i widmowa łódź są fajnymi pomysłami, ale ten tom jest jakby bez jaj. Mało się dzieje (bo ja naparzanie się z potworami w tajemniczych zamkach uważam za nicsiewtymmomencieniedzieje i nudę). Nie dość, że plansz jest zaledwie 45, to całkiem spory kawał, to taki quest głównego bohatera w widmowym zamku. Jakiś wąż, jakiś zapadający się most, jakiś ogień. Idzie, idzie i co chwilę nowa pułapka. Trochę nuda. Nie ma zbyt wielu interakcji międzyludzkich i pełnokrwistego średniowiecza, jak w poprzednich tomach. Jeden z najciekawszych wątków, czyli konflikt Aymara z pewnym rycerzem kończy się w żałosny sposób. Zapowiadało się coś ciekawego, a nasz bohater usłyszał od swego giermka, że znaleźli tamtego rycerza z połamanymi nogami i tyle (chyba, że wątek ten rozwinie się w następnych tomach. Jeśli nie, to nie wiem po co był wprowadzony. Zdecydowanie najlepszą częścią komiksu jest środek, czyli wydarzenia w zamku, rozmowy między postaciami i przygotowania do turnieju. Ciekawy jest moment z rozwaloną tarczą i bezwzględnym rycerzem, który zabił swojego giermka. Całkiem ok są fragmenty z nietoperzami i widmowym statkiem, które wprowadzają klimat grozy, ale de facto te wątki nie rozwinęły się w ciekawy sposób. W ogóle o co chodzi z tym Sigurdem i bratem pana zamku? Okazało się na końcu, że to jedna i ta sama osoba. No, ale co z tego? To miało być zaskakujące zakończenie? Po prostu brat umarł i potem razem z Aymarem odzyskał swoje świecidełko, nie było w tym za wiele dramatyzmu. Była jakaś klątwa, ale niby za co? Nie zostało to wyjaśnione. Zero konkretów. W poprzednich tomach było wiele takich małych rzeczy, które wzbogacały ten komiks, np. poboczna historia pewnej kobiety, która utraciła dziecko, a potem wyrzuciła lalkę z wozu, kiedy mogła zaopiekować się nowym, albo sroka, która na koniec dziobała tę laleczkę. Takie małe rzeczy. A tutaj tego jest niewiele. To faktycznie jest najsłabszy tom. Oczywiście za bardzo po nim jadę, bo to i tak jest dobry komiks, ale poprzednie bardzo wysoko zawiesiły poprzeczkę i quest w widmowym zamku nie za bardzo może do nich startować. Rysunki są wspaniałe, historia jest niezła, ale liczyłem na więcej.