Uwaga ten pan to oszust miesza wszystko ze wszystkim:
Tu zamieszczam cytat za panem Maciejem Stępniem - autorytetem w dziedzinie masonerii, magii i temu podobnych
To nikt. Czeski emigrant Frantisek Bardon. Teraz ktoś robi neognostycką sektę wokół niego.
Jego doktryna pokazana jest tu jako "hermetyzm" - jakoby w czystej postaci kompletnego systemu inicjacji prowadzącej aż do poziomu boskości i jedności z wszechświatem. Ale jest tutaj tylko nazwą. System jest eklektyczny.
Kilka rzeczy szczególnie zwraca uwagę:
1) zależność od koncepcji przed-crowleyańskich w sprawie Tarota (Tarot jako księga do odczytania, zawierająca ukryte tajemnice. To już historia. Zaczął to Eliphas Levi. Od Crowleya Tarot jest już "księgą do napisania". Ikonografia Arkanów przestała być "kanonem świętym" do odczytania, a zaczęła być polem tworzenia i "stawania się" operującego. Tu tego nie ma. Wiedza w związku z tarotem ograniczona jest do tego obszaru, w którym poruszali się Levi, Wirth i Waite.
2) zależność od koncepcji post-crowleyańskich w sprawie zasadniczej - czym jest magia: "jest aktem i dziełem woli". I akt ten należy jedynie wspomóc i wyostrzyć. Nie jest to także konsekwentnie przedstawiana doktryna.
3) Koncepcja Świętego Anioła Stróża i spotkania z nim jako etapu inicjacji, strawestowana ze Świętej Magii Abramelina. Odsączony jest dualizm i walka o jego przezwyciężenie. I nie tylko tu, w ogóle, na całej ścieżce rzekomej inicjacji, rzekomego "największego maga" o którym pies z kulawą nogą nie słyszał.
4) Obecny tu jest w sporej dawce Max Heindel i jego uzdrowienczo-fluidalno-alchemiczne koncepcje. Rozsiane są wszędzie
5) Obecne są niektóre elementy doktryny H.P. Bławatskiej (np. Akasha).
Nic oryginalnego. EKLEKTYZM bazujący na naukach głoszonych przez luminarzy okultyzmu II połowy XIX i I połowy XX wieku. Pozszywane do kupy skrawki ich dzieł i ich koncepcji. Taką kompilację łatwo zrobić - w 365 wersjach.
Prawdopodobnie...
"...ta piosenka jest śpiewana dla mamony." (ob.G.C.)
Jest w każdym razie obliczona na nieznajomość historii okultyzmu u odbiorców. A sam twórca tę historię świetnie znał i radośnie z niej korzystał, biorąc pełną garścią z wszelkich źródeł. Przy czym robił to bez żadnego szacunku dla "Mistrzów", których doktryny pociął na kawałki i zszył w nowy koc. Wątpię też, czy to obecnie prowadzą ludzie naprawdę zajęci okultyzmem. Promotorzy dzieł Bardona to albo zręczni naciągacze, albo naiwni fascynaci, którzy spotkali swojego "guru". Pewnie jedni i drudzy pospołu.
Nie ma to także nic wspólnego z masonerią - to wtórna kompilacja luźnych elementów tego, co masoni-okultyści i okultyści zainteresowani masonerią wytworzyli w XIX i na początku XX wieku.