trawa

Autor Wątek: Imperium po Inwazji - sesja na forum  (Przeczytany 26436 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Maestro

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #15 dnia: Lipiec 27, 2005, 07:38:13 am »
Ered i Nicolas

Po tym, jak wygladający na "znoszonego" szlachcica człowiek zafundował kolejkę całej karczmie, sala ożyła. Ludzie rzucają się do szynkwasu, przepychają, przekrzykują. Przy kilku ławach robi się nieco więcej miejsca.


Nicolas

Elf, który chyba wreszcie pojął swoją sytuację, w odpowiedzi na twoje zaproszenie do zajęcia stołu niedaleko wyjścia, kiwa ci w podzięce głową.
Jednak zanim usiądziecie zwraca się też cicho do człowieka, któy pierwszy wyczuł rodzące się problemy. W tym czasie zdajesz sobie sprawę, że nijak nie stać cię na zapłacenie za "kolejkę dla wszystkich". Ale od czego jest nasz zwycięzca...?


Ered  

- Może przyłączysz się do nas przyjacielu? - pyta cię elf. Razem z tym oszołomem, który przed chwilą skakał po ławie (calkiem sprytny pomysł) siadają niedaleko drzwi.
Zauważasz, że Lars krzywi swoją zakazaną gębę. Nie tylko z powodu niepowodzenia planu swego pryncypała, także dlatego że cię własnie poznał. Szpakowaty zniknął w tłumie, kupiec przeciska się do swego ochroniarza najwyraźniej klnąc. Jednorękiego człowieka, z którym dogadywał się Kuna, też nigdzie nie ma. Strażnicy dróg są już przy szynkwasie, nie chcą stracić darmowego napitku.

Offline CoraX

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #16 dnia: Lipiec 27, 2005, 03:00:20 pm »
Gimrod
-Przyłączyć się?? - zaczynam sie śmiać - hahaha, do kompanii? Gdzie ty chłopcze widzisz kompanię? Dobre sobie, hahaha. Jeśli myślisz, że będę cie chronił i fundował ci strawę po karczmach młodzieńcze to sie głęboko mylisz. Wyobraź sobie maluchu, że nie mam przysobie złamanego pensa. Jeśli mimo to chcesz za mną iść to proszę bardzo. To może być nawet zabawne. Ale pamiętaj, sam musisz o siebie zadbać. Postaraj się dotrzymać moich drobnych kroczków hehehe.
Kompania - myślę - czy on naprawdę jes takim kapucynem czy tylko udaje? Może z nim być zabawniej podczas drogi, jeśli tylko nie wpędzi mnie w jakieś kłopoty...

Offline Maladie

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #17 dnia: Lipiec 27, 2005, 05:22:01 pm »
Wredny kurdupel... Ale co począć sam daleko nie zajade. A z nim i bezpieczniej i... I boje się iśc sam. Nawet nie wiem gdzie tu jakaś karczma jest.
Czułem się jak zbity pies. Obrabowano mnie, a jedyna osoba, która może mi teraz pomóc to ten pokurcz. Poczułem bezzasadny gniew i rozpacz. W sumie nie mogłem go winić, że nie chce mnie zabrać ze sobą. Z drugiej strony naprawdę wierzyłem, że mogę się mu przydać.
- Panie krasnoludzie - wychrypiałem. Wciąż było mi niemiłosiernie zimno - Ja naprawdę mogę się przysłużyć. Mogę też się odwdzięczyć za okazaną mi pomoc. Ale nie tu, w środku lasu. Przyrzekam, że jeśli mnie Pan nie zostawi to jeszcze w ciągu tygodnia uratuje panu życie. Daje na to słowo rycerskie, a mogę bom szlachcic.
Nie wiem co mi wtedy odwaliło. Ale guz na głowie i chłód w około podsunął mi właśnie taki durny pomysł. Uratować mu życie. Tylko jak?
- Weź mnie Pan ze sobą. Ubierz. A reszte sam załatwie. Radziłem sobie już na trakcie. Zadbać o siebie potrafie. Zarobić też coś zarobie, wiem jak, nawet. Weźmiesz mnie pan? Do kompanii? Jakiej kompanii???
No... Naszej.
Spojrzałem na niego oczyma pełnymi nadzieji i desperacji. Starałem się patrzeć tak by czuł, że będzie mnie miał na sumieniu, jeśli nie pomoże.
Odwdzięcze się - dodałem z cicha. Ledwie szeptem.
Miałem nadzieje, że się zgodzi. Innych nadziei nie miałem Nie zarobie nic w tym stroju ze szmat. Nie wpuszczą mnie na żaden dwór. Nikt nie uwierzy w słowa szlachcica, okutanego w porżnięte futra, wyglądającego raczej na żebraka niż członka szanowanego rodu.
- To jak?

I rozlało się wokół nich kipiące morze Chaosu, krew i kamień płynęły, zlewając się i przybierając nowe, niespotykane formy lecz oni stali nieugięci niczym skała i zmusili je by się cofnęło!

Offline CoraX

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #18 dnia: Lipiec 28, 2005, 08:51:15 am »
Gimrod
- jak już mówiłem możesz iść ze mną. Ale o ubieraniu Ciebie poza tym co już dostałeś i za co powinieneś być wdzięczny, nie ma mowy. Jak już wspominałem nie mam złamanego pensa. Jeśli chcesz sie porządnie ubrać musisz na to zarobić. A okazja może się trafić co i rusz. I to nie tylko guza zarobić tak jak to miało miejsce w twoim przypadku chłopcze, chociaż o to to w sumie najłatwiej, hahaha. Po wojnie po wsiach pełno jest wdówek, samotnych niewiast, starców. Każdemu przyda się pomoc, a to coś naprawić, drwa narąbać, pole obrobić. Ja właśnie z tego żyję. Więć i ty możesz szukać takich prac. Chociaż takie osoby żadko płacą pieniądzem. Zwykle dostaję nocleg i strawę. Ale i pieniądz czasem sie trafi.
A co do twojego szlachectwa młodzieńcze, to nie obraź się ale sram na nie równo. Koło rzyci mnie lata czyś szlachcic czy jakiś zapuszkowany zasraniec, czy też zwykły przybłęda. Wobec śmierci każdy jest równy. A szlachetne to były też i krasnolódy, ale to było dawno. Teraz nasze szlachectwo równe jest krowiemu łajnu na polu. Nastały nowe czasy w których liczy sie przetrwanie a nie szlachectwo. Dla twojego dobra weź sobie to synku do serca.

Offline Maladie

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #19 dnia: Lipiec 28, 2005, 09:14:41 am »
Kiwnąłem głową dając znać, ze pojmuje co w tej puszczy warte jest szlachectwo. Moze faktycznie da się tak coś zarobić. Choćby chłppską koszule, to już będzie coś. potem tylko dotrzeć do jakiegoś większego miasta i nie będzie tak źle. Ale teraz jest źle... Spojrzałem po sobie z rozpaczą. Wciąż stałem półnagi, głodny i niesamowicie zziębnięty.
Kaszlnąłem.
- To może choć pomoże mi pan skroić coś z tego. I moze coś do jedzenia sie znajdzie w sakwie? - spojrzałem oczami wygłodniałego zwierzęcia - bo w brzuchu mi tak burczy, że daleko nie zajde.
A na prawde moge się przydać - upierałem się - odwdzięczyć też.
Dziwne - pomyslałem - krasnolud gładko przełknął, lub zignorował moją obietnice uratowania mu życia. Może to i lepiej. Przynajmniej mnie nie wyśmiał...

I rozlało się wokół nich kipiące morze Chaosu, krew i kamień płynęły, zlewając się i przybierając nowe, niespotykane formy lecz oni stali nieugięci niczym skała i zmusili je by się cofnęło!

Offline Maestro

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #20 dnia: Lipiec 28, 2005, 11:27:04 am »
- Musley przeprasza wszystkich ale jest trwale odcięty od netu, póki co zastąpię go  :)
- czekam na dalszą interakcję Ered - Nicolas

Gimrod i Hadrien

Po tym surowym zapoznaniu się, doskonale obrazującym zderzenie cynicznego doświadczenia i idealistycznej, poetyckiej wizji świata, ruszacie dalej razem.
Gdzie?
Bez celu, po prostu przed siebie.
Trakt wije się pośród drzew, obozujecie albo pod otwartym niebem (letnie noce są wystarczająco cieple), w stajniach ocalałych zajazdów lub pośród ich zwęglonych ruin, zniszczonych podczas Inwazji. Na kąt do spania i miskę ciepłej kaszy można zarobić własną pracą. Nie natykacie się po drodze na mężczyzn, którzy ograbili młodego szlachcica. Trafiacie za to kilkukrotnie na inne grupy mogące być dezerterami lub zdemobilizowanymi żołnierzami. Ludzie ci, nawykli podczas wojny do przemocy i próbujący się teraz dorobić przez rozbój, dają wam jednak spokój. Może dlatego, że  wyglądacie jak wyglądacie.
Gościniec dociera wreszcie do rzeki Stir i odtąd prowadzi prosto na wschód, towarzysząc rzece na jej lewym brzegu.


Hadrien

Gdyby nie Twój, prosty, wręcz żebraczy ubiór, wróciłbyś już dawno do domu. Ale nie masz przy sobie nic. Zupełnie nic. Nie wrócisz tak do Altdorfu, przenigdy. Wrócisz „w chwale albo wcale”, jak pisał Detlef Shierck.
Zemsta na Chaosie? Tak, wciąż chcesz to zrobić, ale może kiedy indziej. Chaosu nigdzie nie widać, czujesz za to bolące stopy i mięśnie, odciski na rękach od rąbania drew i kopania latryn. Co za upokarzające zajęcia!!!
Włosy masz przetłuszczone, zbite w kołtun, twarz i dłonie mocno opalone. No i ten smród!
Cuchniesz teraz nie gorzej niż krasnolud, ba lepiej nawet. Pcheł i wszy nie ma co wspominać, w mieście też ich nie brakuje.
Z krasnoludem na razie niewiele rozmawiacie, poza tym co niezbędne. Jego burkliwe, często złośliwe uwagi nie zachęcają do zwierzeń. Kiedy chcesz o czymś pogadać, zwykle zbywa to śmiechem. Albo zaczyna ci coś tłumaczyć jakbyś był dzieckiem. Fakt faktem - wiele wie.


Gimrod

Ależ ten człeczyna jest gadatliwy! Gadatliwy i naiwny. Prawda, uczy się szybko i nie powtarza dwa razy tego samego błędu, ale... Te jego maniery, zbędne ceregiele...  Szlachcic, phi!
Co on robi na trakcie? Prawda, wspominał coś o swych zamiarach, przyczynach wędrówki ale wybuchnąłeś na to śmiechem. Walczyć z Chaosem? Walczyć ze złem? Przecież w mieście, w ludzkiej stolicy, którą opuścił jest sto razy tyle niegodziwości i Chaosu niż na całym tym gościńcu. Ech...
A jednak złapałeś się na tym, że polubiłeś tego chłopaka. Kiedy zamilknie i naprawdę SŁUCHA, nie wtrącając tych swoich komentarzy, czujesz, że twoja długoletnia wiedza znajdzie może jakiegoś spadkobiercę. Chłopak jest ambitny, zacięty. Wyrobi się.


Gimrod i Hadrien

Po kolejnych kilku dniach trafiacie do niedużej osady, wciąż leczącej rany po wojnie. Nosi nazwę Sicheln. Teraz to właściwie tylko karczma, przeprawa promowa i kilkanaście chałup w mniejszym lub większym stanie zniszczenia. Okoliczne pola leżą odłogiem. Na granicy osady, od strony traktu, widzicie świeże mogiły, jest ich kilkadziesiąt. Nieco wyżej, na konarach kwitnących drzew wiszą objedzone z mięsa trupy wisielców. Dezerterzy, przestępcy? Kto wie?
Pora zastanowić się co dalej.
Przeprawa przez Stir? Krótki postój w Sicheln? Może znajdzie się tu jakieś zajęcie? Albo przyzwoita kompania do dalszej, coraz niebezpieczniejszej wędrówki?

Offline Maladie

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #21 dnia: Lipiec 28, 2005, 12:10:44 pm »
Na widok wsi poczułem koleiny w trakcie mej wedrówki przypływ melancholii... Ogromnego, przytłaczającego smutku. Z optymizmu  z jakim wyruszyłem z Altdorfu niewiele zostało. Odkąd poznałem Gimroda wiele się zmieniło. Naprawde wiele. Krasnolud choć nieprzystępny i gburowaty, był wspaniałym towarzyszem. Można było na nim polegać o czym miałem okazje się już przekonać. Nie raz wyciągnął mnie z opresji. nie raz wspomógł w obronie przed polującymi na podróznych dezerterami i grasantami. A i ja nie raz miałem okazje się odwdzięczyć. W ciągu tych tygodni nie raz ratowaliśmy sobie życie. Przynajmniej spełniłem objetnice. Usmiechnąłem się w duchu.
Ehh... Pomyślałem - ktoś słabszy ode mnie ciałem i duchem dawno zginął by w tej podróży. Masz wiele szczęścia Hadrienie. Wbrew pozorom naprawde wiele szczęścia. Jakby się tak zastanowić to nawet to że takl okropnie smierdze i te wszy nie są takie straszne. gdy już się przyzyczaisz...
Przyzwyczić mozna się tez do wiszących i zwęglonych trupów, leżących tu i ówdzie. W tych czasach prawo działa szybko i bezlitośnie, a lincz nie jest rzadko spotykaną metodą wychowawczą.
Od któregoś z tutejszych wieśniaków dowiedziałem się, ze osada nawzywa się Sicheln. Gimroda nie obchodziło to specjalnie. Z resztą jego, pozornie tylko, mało co obchodziło. W sumie to dziwny z niego typ. Pamiętam, ze gdy czuwałem przy nim gdy chorował, mamrotał coś o rodzinie i płakał przez sen. Musi miec wiele wspomnień. Niekoniecznie dobrych wspomnień.
Ale już. Nieważne. Karczma wśród spalonej osady. Widokwcale nierzadki. Karczmy zawsze odbudowywano najszybciej. Przydałoby się odpocząć. Zazyć kąpieli. Zjeść coś wreszcie. Rozgrzać się. Bo choć to wiosna, wciąż jest niemiłosiernie zimno.
- Gimrodzie, przyjacielu mój - zagadałem do rozglądającego się krasnoluda - a może zajrzymy do karczmy? Troche grosza jest, a w karczmie nie byłem odkąd się z Tobą poznałem.
Musisz je odstraszać - zaśmiałem się - Albo nasz smród je odstrzasza. Ale ta jak się patrzy harda jakaś. Nawet uciekać nie próbuje. Dziwne, czyż nie? A propos smrodu, może byśmy się wreszcie wykąpali. Ehh... moje włosy. Takie piekne były. A teraz wyglądam jak zdziadziały pustelnik. Jedyne co mi się podoba to ta broda. Czyż nie wydaje Ci się, że wyglądam jak zbój, albo hardy zabijaka? Mhm... Gimrodzie, Jak cudownie tam pachnie! Choć, co prędzej. A zapewniam Cię, że wbrew pozorom wyjdziemy z tamtąd bogatsi niż weszliśmy. Tudzież czystsi i bardziej zadowoleni. Dziwujesz się jak? Powiem Ci przeto. Sposoby mam 3. W pierwszym posłuże się mą siłą i elokwencją. pytasz jak? Zobaczysz. Haha! Czuje zbiżający się triumf. W drugim posłuży mi stara żakowska sztuczka z przywoływaniem duchów. A dopomoże mi w tym mój pusteliniczy wygląd. Trzecia zaś... po prostu zobaczymy ile da się zarobić w tej wsi na medycynie. Co ty na to? Na przód kompania?

I rozlało się wokół nich kipiące morze Chaosu, krew i kamień płynęły, zlewając się i przybierając nowe, niespotykane formy lecz oni stali nieugięci niczym skała i zmusili je by się cofnęło!

Offline CoraX

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #22 dnia: Lipiec 28, 2005, 01:15:09 pm »
Gimrod
Znowu - pomyślałem - znowu zaczyna kombinować. Oj to kombinowanie kiedyś mu sie porządnie odbije. Czasami zastanawiam sie czy on wogóle słucha moich rad. Ale fakt, w karczmie ostatnio byłem jaki rok temu jak nie dłużej. Przydałaby sie jaka kąpiel i świerze posłanie. Luksusy hehe. A jak w coś sie ten dzieciak wplącze to zawsze mogę powiedzieć, przyczepił się do mnie na trakcie i za mną łazi. Choć w zasadzie nie raz wyciągałem go z kłopotów, a i on mnie nawet raz wyleczył. Ehhh, co ja z nim mam.

- Zatem dobrze chłopcze, przekonałeś mnie, ruszajmy do karczmy. Tylko pamiętaj, nie szalej i nie zwracaj za bardzo na siebie uwagi.

Ruszamy wspólnie w kierunku karczmy...

Offline Maestro

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #23 dnia: Lipiec 28, 2005, 02:47:25 pm »
Gimrod i Hadrien

Powoli wchodzicie w głąb osady kierując się ku rzece. Karczma, niski ale szeroki budynek, niemal w całości drewniany, położona jest nad samym Stirem. Obok, jeszcze bliżej rzeki widać jakiś pusty skład, domek przewoźników i stanowisko promu zacumowanego na tym brzegu. Prymitywna ale duża barka obsługiwana jest zapewne przez kilku silnych mężczyzn. Muszą walczyć z nurtem za pomocą wioseł i długich tyk. Stir jest na tej wysokości żeglowny i nie można połączyć obu brzegów liną, która (z pomocą kołowrotków i wyciągów) usprawniła by promowi pokonywanie nurtu.
Wokół karczmy obozuje kilkunastu ludzi, dla których zapewne nie starczyło miejsca w środku. To w większości rodziny wieśniaków, wracające do swych wiosek. Obładowani inwentarzem, z gromadami dzieci, wynędzniali, niektórzy chorzy. Kręci się tu też kilku zbrojnych, jacyś obwoźni handlarze. Nie ma żadnych nieludzi poza dwoma halflingami, z groźnymi minami pilnującymi wielkiej maciory.
Wasz widok nie wywołuje większego zainteresowania. Ot, dwójka kolejnych wędrowców.
Zbliżając się do drzwi karczmy słyszycie jak z wewnątrz dolatuje was gromki głos:
- „... nie widziałem tak emocjonującej partyjki! Chcę byśmy wszyscy wychylili zdrowie i zwycięzcy i zwyciężonych! Za fortunę!"
W środku (niskim, dusznym, woniejącym kapustą i potem) trwa właśnie oblężenie szynkwasu, nie ma szans by się tam wcisnąć. Ale niedaleko drzwi, na jednej z ław pod wąskim oknem jest jeszcze trochę miejsca. Jeśli pozwoli wam przysiąść się dwóch, nie- trzech mężczyzn, którzy właśnie ją zajmują. Jeden z nich to chyba elf...  



- Czekamy teraz na ruch pozostałych graczy (darksphere i Wiertła), potem znów się wtrącę.

Offline darksphere

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #24 dnia: Lipiec 28, 2005, 10:13:32 pm »
- Po prawdzie nie znamy sie na tyle dobrze, byśmy byli przyjaciółmi, ale dobrze Ci z oczu patrzy mości elfie. Poza tym każdy elf jakiego poznałem zna mnóstwo historii, a dzisiejszej nocy mam ochotę jak w czasach przed wojną pogwarzyć przy napitku i wysłuchać Twojej historii...

Nmmm.... Szlachcic, elf i człowiek :) przy jednej ławie. Jakem dawno nie rozprawiał w takim towarzystwie. Niech mnie, nie zanosi się dzisiejszej nocy, aby Kuna czegoś próbował - wychylę jeszcze kufel abo dwa. JEstem ciekaw dokąd to mogą podróżować moi nowi znajomi?

Siadamy pospołu przy ławie, większość ludzi pragnących wypić toast dostała już swoje kufle. Karczmarz uwja się jak w ukropie i spogląda w naszym kierunku. Nie zna najwyraźniej "szlachcica", a nauczony wieloletnią praktyką woli mieć takich na oku. Pewnie zaraz się zjawi, póki jeszcze nikomu alkohol nie zmącił rozsądku... Będzie okazja aby wypytać o jakąś izbę na noc, wszak biwakowanie pod gołym niebem już mi zbyt bardzo obrzydło.

Ludziska znowu skupili się w grupki, karczma wróciła do "normalności". Chyba nikt nie poświęca nam więcej uwagi niż byśmy na to zasługiwali. Strażnicy, korzystając z możliwości darmowego napitku na służbie, przedłużają swoją interwencję, ale w takich okolicznościach powinni upewnić się, że karczma nie ucierpi w żaden sposób. Gwarzą sobie z karczmarzem, zapewne o "dupie Maryni", jednak nie dziwię się im wcale.

- Tak więc panowie - tutaj spoglądam znacząco na moich towarzyszy - przygotujcie (przeliczam zaokrąglając w górę) - mieszki, bo sporo tu ludzi, a potem porozmawiamy... - Hmm...

Co to za obdartus szczerzy kły w głupim usmiechu? Niech mnie... ,a za nim krasnolud...

Offline Wiertlo

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #25 dnia: Lipiec 30, 2005, 01:23:55 am »
Człowiek który przed chwilą skakał po ławie w pierwszej chwili jawi się jako bogatszy żak. W drugiej chwili zauważa się herbowy pierścień. Szlachcic. Ale przy oglądzie z bliska pierścień zaczyna kontrastować swoim złotym blaskiem ze znoszonym ubraniem i zabłoconymi nogawicami. Ze szwów gdzieniegdzie wystają nitki, wprawne oko zauważy umiejętne zacerowania kilku dziur i zjechane do gołego zelówki.
Cwaniaczek który obrobił szlachcica? Chyba nie... Dumna prosta postawa, błysk w oku, błąkający się filuternie w kącikach ust uśmieszek, starannie uczesane na dworską modłę ciemne włosy i przystrzyżona fantazyjnie bródka wskazywałyby raczej na osobę o błękitnej krwi. Ubranie też sprawia wrażenie bardziej ozdobnego niż reszty karczemnego towarzystwa, mimo minionych czasów najwyższej świetności. Widać wystający zszarzały żabot i koronkowe mankiety, w których ktoś za pomocą nitki o trochę innym odcieniu próbował przywrócić filigranowy wzór. Przyodziewek wydaje się być szyty na miarę.
U pasa dynda mężczyźnie prosty, żołnierski pałasz.
Trudno określić wiek szlachcica. Ma on młodą twarz o chłopięcych rysach, lecz jego ciemne włosy są gdzieniegdzie poprzedzielane białymi nitkami.
Przedstawia się wszystkim jako "Nicolas von Fritz"
Any sufficiently advanced technology is indistinguishable from magic." - Arthur C. Clarke

Offline Wiertlo

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #26 dnia: Lipiec 30, 2005, 03:45:43 am »
Mierzę wzrokiem moich sąsiadów na ławie *opiszcie się panowie*
Faktycznie doboroy skład, no nie ma co...
Ten tu zaprasza wszystkich do stołu, dobrze że chociaż chce się zrzucać...
Przedstawiam się każdemu [Nicolas z rodu Fritzów jestem, bardzo mi miło] i pozwalam się wygadać innym. Na razie czekam na rozwój wypadków,  czujnie rozglądając się po sali i oceniając sytuację. Gdy każdy się przedstawi i opowie coś o sobie przejdę delikatnie do tematu ewentualnego wyjścia z sytuacji.
Any sufficiently advanced technology is indistinguishable from magic." - Arthur C. Clarke

Offline Maladie

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #27 dnia: Lipiec 30, 2005, 09:52:49 pm »
Fortuna? Gimrodzie, mój kochany, czy słyszałeś to słowo? Fortuna! Tak! Ma matka chrzestna ma na imie fortuna. Nie patrz tak na mnie. To strasznie wyrodna matka chrzestna.
A czy czujesz tę cudną woń? Powiem ci co to jest cywilizacja Gimrodzie! Śmierdząca potem i kapustą mała cywilizacja. Ludzkość. Jak patrze na tych ludzi od razu dumam, że cos się zarobi. Zobacz jakie biedulki schorowane.
Ale najpierw obowiązek! Jaki obowiązek? Zobowiązanie wobez stóp mych zbolałych i żołądka zgłodniałego. Tudzież wobec wszy na głowie coby im się mała kąpiel przydała.

A więc do środka, do środka Gimrodzie!

Fju, fju - jak to powiedział wróbel z jakiejś pijackiej piosenki - niezły tu tłok. Szynk oblężony jakby darmo piwo dawali. A szkoda, ze nie dają Gimrodzie... Wielka to szkoda.
Hmm... Wszystkie ławy zajęte. Ale coś się zaradzi. Widzisz tamtych panów w kacie? No to z buta Gim!

Podchodze do siedzacych w rogu sali męzczyzn.
Usmiecham się, szczerze i szeroko.

Ered i Nicolas
Podchodzi do was dwóch mężczyzn. Człowiek i krasnolud. Idący na czele człowiek odziany w stara koszule, łapcie i pozszywane razem kawały futra uśmiecha się szeroko... I szczerze... Bardzo szczerze i wesoło.
Mimo pusteliczego wyglądu nie wygląda na kolejnego dziada od proszalnej miski. Przede wszystkim jest młody, zaś pod ubraniem skrywa się ciało o potężnej budowie. Węzły mięśni grają przy każdym ruchu. Co jeszcze bardziej inrtygujące nad zwierzchwioną jasną brodą jarzy się para brązowych oczu. Bardzo bystrych oczu. I bardzo pewnych siebie. Ten człowiek nie moze być tym na kogo wygląda na pierwszy rzut oka. W jego ruchach zauważalna jest duża płynność i pewność siebie.


Witajcie cni panowie! Witaj panie elfie z głębokich lasów! Witaj żołnierzu z pól krwią przesiąkniętych i witaj mężu którego ni profesji ni pochodzenia nie zgadne - przmówiłem donośnie.
Zgadne, zgadne - pomyślałem - wygląda na człeka, podobnego tym którzy ograbili mnie i zostawili związanego w lesie. Nawet buty podobne do moich. Skrzywiłem się w duchu.
Zapytać chciałem, panowie mili, czy do swego grona dopuścicie podróżnych, znaczy się mnie i mego oto towarzysza.
Nie krzywią się i nie odwracają - dobra nasza
Zmordowanych niemiłosiernie przez trudy podróży i wiele przygód na szlaku, o których obiecuje opowiedzieć, jeśli tylko panowie pozwolą się przyłączyć. Mam nadzieje, ze aby nie przeszkadzamy.
A więc jakże to bedzie? Wszak nie wypada, nie po bożemu odmówić, nieprawdaż panowie?

I rozlało się wokół nich kipiące morze Chaosu, krew i kamień płynęły, zlewając się i przybierając nowe, niespotykane formy lecz oni stali nieugięci niczym skała i zmusili je by się cofnęło!

Offline CoraX

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #28 dnia: Lipiec 31, 2005, 09:53:33 am »
Gimrod
Krasnolud ok. 1.4m, wygląda na dość starego o czym świadczyć mogą gęste zmarszczki na czole i siwiejąca popielata broda, kedyś zapewne dość ciemna. Odziany w solidne podróżne ubranie, wielki plecak, wydaje się niemalże większy od krasnoluda, ale to tylko pozór. Ciężkie okute buty oraz skurzane ochraniacze przy nadgarstkach mogą o czymś świadczyć ale niekoniecznie muszą. Krasnolud nie jest zbyt czysty, a gburowaty wyraz twarzy tylko potęguje aurę niechęci

-Witajcie mili panowie, mój toważysz ma na myśli to że chcielibyśmy się na chwilkę dosiąść, ponieważ jak widać z wolnym miejscem w karczmie jest ciężko. A i nie przyspożymy kłopotu, zjemy coś wychylimy kufelek i znikniemy.

Ta - myślę - nawet szybciej niż myślicie, nie mam zamiaru słuchać uwa długoucha, jak się odezwie to nie wiem czy uda mi się powstrzymać żeby mu nie zripostować. Dlatego im szybciej znikniemy, tym lepiej.

-Więc jaka wola miłych panów?

Offline Wiertlo

Imperium po Inwazji - sesja na forum
« Odpowiedź #29 dnia: Sierpień 02, 2005, 01:57:42 pm »
Ależ zapraszamy, miejsca jest dosyć - mówię uśmiechając się szeroko
- Odmówić strudzonym wędrowcom miesca na ławie to jak największa zbrodnia, przez takich co odmawiają szacunku innym są wojny na tym świecie. - walę taki tekst, bawiąc się obserwowaniem ciężkich i nieumiejętnie krytych krasnoludzkich łypnięć w kierunku elfa (ach te krzaczory zamiast brwi i mars na czole, krasnoludy nie nadają się do dyplomacji).
- Nicolas jestem, z rodu Fritzów. Ten oto elf (właśnie sobie uświadamiam że jeszcze mi się nie przedstawił, w sumie nie pamiętam żeby wypowiedział choć słowo - ostro musiał się ździwić wygraną) to gwiazda dzisiejszego wieczoru i wybraniec fortuny, a ten oto dobrodziej (wskazuję na Ereda), jako i ja, jesteśmy koneserami dobrej rozgrywki na poziomie. Pragnę panów ostrzec z dobroci serca, iż dzisiejsza dyskusja może być w całości zdominowana przez wątek karciany, no chyba że przynosicie ciekawsze wieści z traktu...

Rozpieram się wygodnie (jeżeli da się wygodnie rozwalić na ławie) i zaczynam w myślach kalkulować, ile mniej więcej wygrał elf i czy koszt kolejki dla wszystkich stanowi promil jego wygranej, czy może procent, czy jeszcze więcej.

Zdrowie! - wychylam kufel w kierunku nowoprzybyłych i reszty kompanii.
Any sufficiently advanced technology is indistinguishable from magic." - Arthur C. Clarke

 

anything