Zasięgnąłem rady znawcy i to jest tak:
Naukowe badania nad qi prowadzono w Japonii, Chinach oraz ZSRR (ci ostatni w celach oczywiście wojskowych, więc wyników nie poznamy) - ma dzień dzisiejszy nie ma przyrządów, które potrafiłyby zmierzyć / uchwycić tę energię, czy raczej jak to nazywają Chińczycy "pole". Miejmy nadzieję, że to kwestia czasu i kiedyś będzie to możliwe, bo tylko polepszy to zrozumienie działania ludzkiego ciała (nie mówiąc o zaletach tego dla sztuk walki).
Jakkolwiek nie można tego zmierzyć, to przeprowadzano pod nadzorem naukowców eksperymenty typu: mistrz stał w pomieszczeniu za ścianą i popychał osobę stojącą w drugim pomieszczeniu. Tak samo sprawa się ma z podnoszeniem temperatury ciała czy powietrza w pobliżu (takie podpalenie kartki jak na filmie jest jak najbardziej możliwe - chociaż w tym konkretnym przypadku nie można wykluczyć triku, nie było nas przy tym w końcu).
Mój nauczyciel qigongu nie spotkał się z nikim spośród białych (ani nie słyszał o takiej osobie), który posiadałby taki stopień umiejętności i kontroli nad qi, by podobne rzeczy wykonywać (powodów dlaczego tak się dzieje jest kilka). Jeśli już, to zdarzały się podobne praktyki, ale tylko w obrębie białych uczniów danego białego nauczyciela - ale tutaj dochodzi autosugestia, subtelne więzy energetyczne z mistrzem itd. (przykładem takich działań są niezwykłe dla laików praktyki Marcusa Bongarta, które widać w filmie dokumentalnym "Mistrz" - np. "telepanie" uczniami z pewnej odległości itd. Albo tego nauczyciela co kładzie swoich uczniów na macie jak chce lekkim dotknięciem, a obrywa od byle karateki, zdaje się Stormcrow dawał linka do klipu na YouTube. Zaznaczyć tutaj jednak chcę, że trzeba oddzielić szarlatanów od nauczycieli, którzy po prostu nie mają odpowiednich umiejętności i ich ćwiczenia działają tylko na krąg mocno związanych z nim osób. Wartość bojowa tego może być zerowa, ale nie zapominajmy o aspekcie leczniczym.)
"Cudowne" czy "magiczne" zdolności są dostępne nielicznej garstce najwyższej klasy azjatyckich mistrzów, którzy całe swoje życie poświęcają praktyce medytacji i treningowi fizycznemu.
Analogią, która mój rozmówca posłużył się, jest porównanie zwykłego człowieka do sportowca wyczynowego, który bierze udział w triathlonie. Dla nas maluczkich podobny wyczyn fizyczny (nie mówiąc o sile woli) jest nieosiągalny bez lat treningu i wielkich wyrzeczeń..