To co mi się przydarzyło było równie dziwne.Miało to miejsce rok temu, był to czas przed świąteczny... padał śnieg.Moi rodzice z moją młodszą siostrzyczką wybrali się na wieczorny spacerek, ja zostałam w domu, nie chciałam nigdzie wychodzić(jestem strasznym zmarźluchem:P)
Poszli, zamkneli za sobą drzwi i je przekluczyli.W domu byłam zupełnie sama, panował szary półmrok. w pokoju w którym siedziałam i oglądałam tv zostały uchylone drzwi, tak całkiem bezcelowo.Wpatrzona w kolorowe obrazki migające w tv zamyśliłam się...
Usłyszałam jak ktoś przeklucza w zamku klucz-pomyślałam że to napewno rodzice już wrócili- następnie drzwi się otworzyły i usłyszałam jak ktoś wkracza do domu.Kontem oka widziałam czarną postać która przedzierała się przez korytarz.Nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia-To napewno mama!-pomyślałam.I po chwili usłyszałam jak ktoś w kuchni usiadł na krześle... W kuchni mamy wyłorzone płytki, krzesło stoi niedaleko ściany... było słychać dokładne jego 'szurnięcie' po podłodze...
Po chwili zaniepokojona, głośno zawołałam -Mamo! - głucha cisza odpowiedziała na moje wołanie. Jak strzała 'wyleciałam' do kuchni, by sprawdzić czy aby wszystko wporządku jest z moją mamą ...
Zupełnie nikogo nie było... ciemność, pustka, cisza, spokuj...
Po niedługiej chwili do domu wrócili moi rodzice, którym wszystko opowiedziałam... Stwierdzili jednomyślnie, że ktoś nas odwiedził.