Kiedyś siedziałem (we śnie) w moim domu, pozbawionym światła. Na stole paliła się świeczka i razem z kuzynem graliśmy w karty. Obok leżał żywy kot, i kto wygrał partię brał nóż i obcinał kotu łapę, ucho, ogon... Nagle rozległo się walenie do drzwi wejściowych. Wstaję, żeby otworzyć, na to kuzyn zrywa się przerażony i zabrania mi zbliżać się do drzwi. Walenie się powtarza i zza drzwi dochodzi głos: "nie kochaliście mnie, pokochacie teraz". Nie wiem co to miało znaczyć, ale obudziłem się natychmiast po tych słowach i długo potem bałem się zasnąć.
Miałem też przygodę, która zdarzyła się na jawie, więc może nie powinienem offtopiczyć, ale co tam:). Parę lat temu odwiedziła nas stara ciotka, której parę miesięcy wcześniej umarł mąż. W czasie wieczornej dyskusji zaczęła opowiadać, że mąż przychodzi do niej w nocy, kładzie się przy niej, chodzi po pokoju. Oczywiście wszyscy zaczęli się z niej śmiać, niedowierzać itp. Aż w pewnym momencie - a było gdzieś koło 1 w nocy - rozległo się stukanie w szafki i jakby odgłosy kroków. Wszystkim zrobiło się ciepło, a ciotka: "Widzicie? Władek przyszedł" (tzn ten zmarły mąż). Nie wiem, co o tym sądzić, w czary nie wierzę, ale wtedy mocno się wystrachałem.