wiecie, ja przedstawiam wlasne zdanie, odnoszac wplyw tych i tamtych rzeczy na siebie. czytam sade'a o 15go roku zycia ale nie pozeram plodow, nie jestem koprofilem i nie nienawidze kobiet w ciazy. przytulam sie do biblii szatana od 13 roku zycia, ale nie uwazm siebie za wyznawce szatana. slucham takie i takiej muzyki, ale nie identyfikuje sie z norweskimi barbarzyncami, siedzialem kiedys 8 godzin przy trupie, ale jakos mi sie nie sni po nocach. wszystko zalezy od zdrowego rozsadku i zdrowego podejscia do siebie, i otaczajacej rzeczywistosci.
freudstein piszesz o pozytywnym wplywie sztuki - jak najbarzdiej sie zgadzam. ale ja pisze o sztuce uwazanej za tabu wlasnie, ktora przez wiekszosc ludzi uwazana jest za zla, i zle wplywjaca, jak nasze kochane horrory. i smiem twierdzic, ze to gowno prawda. ludzie ogolnie sa slabi psychicznie, i potrafia sie zalamac, bo im pojdzie zle w szkole, albo zostawi ich dziewczyna/chlopak. ludzie lubia zwlaac sowje niepowodzenia, leki na rzeczy, na ktore latwo to zrzucic. to jak z tymi gostkami, ktorzy urzadzili masakre w liceum w usa kilka lat temu - poszlo na gry komputerowe, muzyke i "mein kampf", ale jakos nie poszlo na ludzi, ktorzy sprzedali im amunicje, materialy wybuchowe i bron automatyczna.
po prostu wygodniej bylo oskarzyc "sztuke", niz konkretne koncerny zbrojeniowe, z ktorych plyna bardzo konkretne pieniazki do kasy panstwa.