Kiedy zobaczyłem wspaniałe rysunki Grega Capullo w "Trybunale Sów", postanowiłem nieodwołalnie wziąć się w końcu do lektury "Spawna", którego wydała Mandragora. Najpierw przypomniałem sobie zeszyty z TM-Semic, a potem z ogromną frajdą zagłębiłem się w tym, co było dla mnie nowe... Po Batmanie i Hellboyu Spawn jest moją najbardziej ulubioną postacią z amerykańskiego komiksu głównego nurtu. Podoba mi się pomysł McFarlane'a na tego bohatera, jego graficzna kreacja oraz duży potencjał możliwości, co też jeszcze może mu się przytrafić... Postaci drugoplanowe są równie ciekawe. Niemniej przede wszystkim uwielbiam w serii to graficzne rozpasanie, nieodmiennie na wysokim poziomie, głównie za sprawą - no właśnie! - Grega Capullo (i jego pomocników).
Ponoć w numerach, które nie ukazały się w Polsce, "Spawn" zwyżkuje, jednak bez względu na to - jeżeli wygram kiedyś w lotto, założę własne wydawnictwo komiksowe tylko po to, żeby wydawać dalej "Spawna" w Polsce. Rzekłem!