słucham sobie właśnie takiego jednego zespołu z małego kraju Estonii i powiem, że jest on (to znaczy - zespół, nie kraj; zresztą kraj może też, ale nie miałem przyjemności) bardzo miły dla oka (choć nie ma w nim ładnych młodych kobiet niestety, chodzi mi o artłorki, o na przykład:
) i ucha. Otóż brzmi jakby post-hexowego Earth z całym tym country-stoner-dronowym brzmieniem przyspieszyć, gdzieś tak dwukrotnie. Ot, taki dżamowany instrumentalny kwaśny trip (winamp w polu genre pokazuje mi zresztą 'acid country', hihihihi). Przyjemne, polecam.
a, chyba zapomniałem podać nazwy. Tolmunud Mesipaa
i nie, to nie są żadni talmudyczni rabini. słowo.