heh, miałem podobnie, tzn. skuszony pozytywnymi głosami - przede wszystkim, co ważne!, krytyków - kupiłem go od razu i rzuciłem się do lektury. pierwsze czytanie rozczarowało. ale ok, odłożyłem, może musi swoje odleżeć. przeczytałem drugi raz. też nie załapało. po trzecim podejściu stwierdziłem, że rysunkowo to maestria, ale czytać się po prostu nie da. niestety, jedynym gościem, który będąc w stanie permanentnego uwalenia/upalenia tworzył rzeczy ciekawe i warte lektury, był Burroughs. Moebius tworzył po prostu bełkot, który może i kręcił w "szalonych latach 70.", ale teraz wywołuje proste pytanie: "WTF?".