Widuję LOTR'a w sklepach. Boostery chodzą po 5 zł czemu się nie dziwię. Co by nie mówić, jest takie piękne określenie, ale tego słowa nie będę wymawiał. To takie słowo rozpoczynające się na "s", kończące się na "ć", kiedy firma wydaje świetne produkty, a nagle wychodzi im niesamowity niewypał. Tak właśnie było z LOTR'em. Oczywiście kto nie grał we wcześniejsze produkty formy Decipher ten pewnie nie ma pojęcia o co chodzi. Być może LOTR był robiony przez inną drużynę niż fachowcy od Star Treka czy Star Warsa. Już od początku nie podobało mi się zmieszanie dwóch różnych rodzajów kart czyli dobra ze złem. Oczywiście lokacje to normalka w twórczości Decipher'a i podejrzane byłoby gdyby ich nie było, jednak nie były one jakimś specjalnym wyzwaniem, ale na to nie będę narzekał. Karcianka najbardziej dała po kościach ludziom z dużym doświadczeniem karcianym. Z typowym podejściem tworzyło się decki jak najbardziej powergammerowe (oczywiście tworzene tylko na turnieje, a nie do gry w domu) i jak się okazywało niezniszczalne decki były po prostu w bardzo krótkim czasie zakazywane przez twórców gry, a banowanie kart wzięte żywcem niczym z Magic'a. Widać, że twórcami gry były jakieś nieudaczniki, nie to co przy projektach Star Treka czy Star Wars, ba! Nawet Young Jedi. Co prawda decki można było stworzyć najrozmaitsze, oparte na wielu strategiach, lecz cóż, to błyskawiczne banowanie kart bardzo szybko rozmontowywały talie, a gdy ledwo stworzyło się nową talię okazywało się, że też już tym nie można grać. Na turniejach of course, bo w domu zawsze mogłem z kolegą grać i mówić: "tym razem mój przyjacielu za przejście mojej napakowanej drużyny po raz pierwszy lub drugi na 5, 6, 7 czy 8 lokację otrzymujesz aż trzy kamienie, baw się dobrze"
I tyle w tym temacie.